Kryjówka Morrisona

Peter Henisch

Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 45,00 zł

Przekład: Viktor Grotowicz

redakcja: Magdalena Chrobok
stron: 508
rok wydania: 2021
ISBN: 978-83-66102-71-2

45,00 

Niespotykane połączenie biografii z legendą.

Tego co było, z tym, co mogło być.

A mogło być tak, że Morrison wcale nie umarł…

***

Wściekłe pokolenie: nie głosujcie i nie płaćcie podatków stawiajcie opór policji spalcie swoje pieniądze przebijcie opony przeorajcie i zniszczcie tak zwaną kulturę olejcie przeszłość srajcie raczej na wszystko zamiast obsługiwać te sterylne debilne maszyny do czyszczenia mniej jedzcie mniej zakładajcie na grzbiet mniej pracujcie nie róbcie niczego co nie prowadzi bezpośrednio do wielkich przemian poezja złamie każde prawo – ach, dzieci, czytacie w mej duszy!

Peter Henisch, Kryjówka Morrisona

***

Angażuję się na całego w historię Morrisona po to, aby pojąć konteksty lub przynajmniej domyślić się kontekstów, o których nasza wiedza książkowa, coraz uboższa w ostatnim stuleciu, nie ma najmniejszego pojęcia.

Obok Króla Jaszczura występują: Nietzsche, Copolla, Blake, Freud, Rousseau, Godard, Drakula, Jung, Cocteau, Wayne, Hitchcock, Rimbaud, Cooper Eurypides, Bunuel, Baudelaire, Ginsbourg, Dionizos, Mingus, Verlain, Nixon, Huxley, Breton, Poe, Dylan, Derrida, Brecht i wielu innych.

***

Rimbaud mówi, że my, poeci, w ogóle nie powinniśmy zadawać się z kobietami, być może ma rację.

Wie pani, dlatego właśnie lubię alkohol – ma taką poetycką tradycję… Poe, Brendan Behan, Baudelaire – same alkoholowe umarlaki… Oczywiście, wszyscy też nieco eksperymentowali z innymi środkami odurzającymi… Ale alkohol ma w sobie coś tak naturalnie prostego, tak bezsprzecznie swojskiego – pod tym względem nic nie jest w stanie go zastąpić.

Cóż poza tym w dzisiejszych czasach (w przeszłości, jak czytam, wcale nie było inaczej) łączy nas, autorów, z ludem? Usiłowałem, droga pani, stworzyć tę więź, naprawdę próbowałem… Muzyka rockowa to złoty pomost, tak sobie myślałem…

***

DOOR-si byli najpopularniejszym zespołem na Uniwersytecie Miami (tym właściwym Miami University). Według sondażu z lutego ’69 – zatem tuż przed tym, zanim tam wystąpili. Po swoim osławionym koncercie z początku marca tegoż roku nastąpił zdecydowany podział opinii. Ten występ w Miami, jak stwierdził John Densmore w swoich wspomnieniach, był początkiem końca. He could still charm, jak napisał, but his charmed live ended in Miami. Ten, kto potrafi połączyć początek i koniec, domyka koło. Urodzony na Florydzie mały Jim powrócił jako duży Jim, by im to udowodnić.

***

– Mój Boże – powiedział M. – jak ci starzy mnie wkurzali. Uważali się za lepszych, ale w rzeczywistości byli dokładnie jak ci mieszkańcy LITTLE BOXES opiewanych przez Pete’a Seegera. Nie pamiętam, czy ta piosenka została już wtedy opublikowana, ale zawsze, kiedy myślę o moich dziadkach, przypomina mi się ten utwór. Musiałem bezwzględnie rzucić tym krasnalom ogrodowym rękawicę w ich gipsowe twarze. Życie, którym mieli dawać i nadal dają przykład, to po prostu jakiś żart! Żart, który oni brali na poważnie, z którego nawet nie potrafili się śmiać. A kiedy człowiek uświadomił sobie, że właśnie takie życie może mu przypaść w udziale, również nie było mu do śmiechu. To życie niczym w domu dziecka lub domu starców! Cała cywilna Ameryka niczym jeden wielki dom dziecka i/lub dom starców! A także prędzej czy później cały świat, któremu z imperialistyczną arogancją narzucono ten tak zwany way of life. Imperializm domu dziecka i domu starców, rozpoznawalny poprzez rozprzestrzeniający się po całym świecie smród higieny!