“Przemieszczaliśmy się niczym chmara wróbli, w postaci głośnej i bezczelnej mgławicy. Chodziliśmy na zamek. Przechodziliśmy przez wielki salon, przekraczaliśmy jadalnię, zmierzając do kuchni (albo w przeciwnym kierunku) w wielkich gromadach dzieciarni. Chodziliśmy odwiedzić kucharza René (mojego wuja), zawsze go o coś prosząc. Prosiliśmy go o pomoc w noszeniu ciężkich koszy z resztkami jedzenia, które sortowaliśmy po każdym posiłku, oraz koszy z obierkami (a czasami, przez przypadek również i z innymi rzeczami) dla świń. Miały one okropne małe niebieskie oczy. Gryzły opieszałe dłonie i, przepychając się, przygniatały swoje małe, które przeraźliwie piszczały.”
fragment książki Szpital na zamku La Borde
Emmanuelle Guattari
(ur. w 1964 r.).
Dorastała w szpitalu na Zamku La Borde, prywatnej klinice psychiatrycznej dla dorosłych, położonej we francuskim departamencie Loir-et-Cher, w której przez całe życie pracowali jej rodzice. Wcześniej uczyła języka francuskiego i angielskiego w Stanach Zjednoczonych i we Francji. W 1992 r. umiera jej słynny ojciec Félix Guattari, znany filozof i psychiatra francuski. Emmanuelle wraca do Paryża, zajmuje się olbrzymim archiwum ojca oraz pisaniem.
W wydawnictwie Mercuce de France ukazują się jej książki: Szpital na zamku La Borde (Paryż, 2013); Ciels de Loire (2013); New York, petite Pologne (2015); Victoria Bretagne (2016). Ma troje dzieci i mieszka w Paryżu.
Jak to jest mieszkać pośród szaleńców? Bez wątpienia to pytanie często zadawano Emmanuelle Guattari, kiedy była dzieckiem. Prawdopodobnie niemożność udzielenia odpowiedzi w kilku słowach leży u źródeł tej uroczej książki. Jak to jest być córką słynnego psychoanalityka Félixa Guattariego? Jak to jest żyć w otoczeniu „pensjonariuszy” oraz lekarzy pracujących w szpitalu w latach 60., gdzie wykracza się poza obowiązujące normy, a chorzy psychicznie zyskują więcej wolności? Jak to jest być wytykanym palcami przez szkolnych kolegów i przez mieszkańców Sologne? Odpowiedzią autorki są oryginalne szkice. Wspomnienia powracają niczym impresjonistyczne pociągnięcia pędzlem: być dzieckiem w szpitalu na zamku La Borde to mieć ojca, który przywozi małpkę z Afryki; to mieć matkę, która obiecuje, że rzuci palenie, i która umiera, nie dotrzymawszy obietnicy. Jest to nad wyraz przeciętne, choć zarazem magiczne i odrobinę smutne dzieciństwo, tak jak ta jakże czuła i nostalgiczna historia.
– ELLE
Mała Emmanuelle wzrastała w owym zamku szaleńców, mieszkających w lesie niczym siedmiu krasnoludków, wypełniając swoje kieszenie kamykami, które dzisiaj rozrzuca z czarodziejską wirtuozerią. Równie przerażające, co urzekające wspomnienia, jakie pisarka zachowała z owego raju utraconego, są niczym piękna baśń.
– Télérama